(aby chronić prywatność tych historii nie publikujemy danych autorów)
Bóg Ojciec nas tu zgromadził
I Swoją miłość objawił
Tożsamość w trudach życia ukształtowana
Poprzez działanie Taty zostaje zmieniana
Mówcy sercem swym sie podzielili
Do wzrostu nadziei, mądrości przyczynili
Mark - emeryt marzenia Boga Ojca nadal realizuje
Bo wie - jakie nastawienie w sercu Taty się znajduje
Winette w miłości Taty doskonale pocieszona
Z cudami Bożymi żyje spełniona
Dał nam Bóg znać o swym działaniu w Danii
Gdy Rebecca i Donald o wspierającej miłości Taty opowiadali
Magda i Rysiaczek w objawienie Boga Ojca wyposażeni
Jeżdżą po Polsce rozdając miłość Taty, którą są zachwyceni
Mówca Ania, choć w miłości okazywanej się wstydziła
Teraz w objęciach Taty nas utuliła
Historie tutaj opowiedziane
I te jeszcze przez Tatę załatwiane
Prowadzą wszystkich do wolności
I życie w Bożej Ojcowskiej miłości
Synowie Boży się objawiają
Życie każdemu rozświetlają
Gigantyczne dzięki, za ten wspaniały czas szkoły, moje osobiste odczucia są takie, że Tatuś cudownie i osobiście przytula mnie do siebie w bliskości jakiej jeszcze nie doświadczałem usuwając rany, zadane przez wszelkie formy okrutnej i pełnej potępienia religii.
Drugim odczuciem jakie mi towarzyszy po szkole to wspaniałe uczucie wolności i radości, że wystarczające jest to, że jestem, a miłość Tatusia jest ze mną, usuwa wszystko to, co próbuje stanąć do drodze do wolności, która jest Jego ogromnym darem a moim dziedzictwem. To wspaniałe uczucie wzrostu w świadomości ukochanego Syna z którego Tatko jest dumny i szczęśliwy, gdy jestem szczęśliwy w NIM.
I trzecia myśl to doświadczenie jedności, miłości i szacunku dla wszystkich Jego Synów i Córek, fundament zdrowych relacji.
Po pierwsze niesamowite objawienie tego o czym nauczał Trevor - zobaczyłam ten większy obraz ,ten odwieczny plan naszego TATY -niesamowite to jest dla mnie . Po Szkole dzieliłam się z moją przyjaciółką ,tym co było na Szkole i w trakcie naszej rozmowy ona dostała objawienie tego miejsca na kolanach TATY ,to było dla niej i również dla mnie niesamowite ; dzień po tym byłam w pracy i doświadczyłam tego samego : wykonywałam swoją pracę i jednocześnie siedziałam na kolanach TATY i odczułam tak wielką miłość ,że z głębi serca powiedziałam " Kocham Cię TATUSIU " ; podczas tej wcześniejszej rozmowy z moją przyjaciółką ,ona powiedziała ,że będąc w obecności TATUSIA po prostu nie chcesz zatrzymywać się na tym ,co zwykle rozprasza nas - nasze upadki ,to co ktoś nam powiedział ,czy na tym ,co my źle zrobiliśmy ; zaczęłam tego doświadczać w pracy - to co zwykle bym "rozkminiała " kilka dni, po prostu zostawiałam ,nie rozmyślając nad tym ;kieruje swe myśli do TATY i doświadczam pokoju ,radości i Jego miłości ,pociechy .
To jest cudne miejsce i życzę sobie i innym ,aby Duch Św. uczył nas przebywać tam zawsze .
Ukochana córeczka TATUSIA 🤗
Ogromnie jestem wdzięczna za Waszą Szkołę, po prostu odpaliło się u mnie widzenie anielskie, widzenie w Duchu, czyli w marcu przeżyłam drugie urodziny duchowe, wow :D Pierwsze urodziny miały miejsce 20 lat temu, kiedy to świadomie oddałam życie Jezusowi, robiąc krok, skok w nieznane.
Widzę ogromną potrzebę, by Kościół wokół doświadczył wreszcie miłości Ojca, więc polecam każdemu Szkołę Serca Ojca.
Tata zaskoczył mnie w marcu i teraz w październiku niesamowicie. To był istny odlot, a do tego stworzył połączenia duchowe i proroczo widzę, że to ma głęboki sens.
Po prostu tworzycie przestrzeń, gdzie Duch św. może swobodnie poruszać się i o to w tym chodzi. Doświadczenia, świadectwa wszystkich naszych prowadzących i mówców to mega broń w walce duchowej.
Będziemy się radować sobą nawzajem i cieszyć razem w obecności na uczcie Baranka, to mi Tata pokazał, że sala balowa już czeka, jest przygotowywana.
Moc i autorytet mają Synowie, dzieci Boga, czyli dziedzice. Pięknie jest oglądać, jak stworzenie jest poddane nam, że mamy klucze, władzę.
Brakuje słów, by opisać wszystko, czego doświadczyłam, ale działo się grubo i było mega.
Moje serce jest tak pełne wdzięczności za to co robisz ,za to co robicie.. brak mi słów.. ją żyję prawdziwym życiem...
piszesz o jednym, dwóch zdaniach.. hmm.. tak ! mogę to podsumować :
pierwsza szkoła uświadomiła mi , że do tej pory słyszałam o Ojcu , a teraz Go znam i mam, a druga szkoła uświadomiła mi, że nie tylko jestem dzieckiem Boga, ale że jestem umiłowaną córką Taty :)))))))
Bardzo dziękuję za czas, który mogłam spędzić w szkole Ojcowskiego Serca Boga – Wzrastanie w Synostwie.
Jestem mega wdzięczna Bogu za ten czas, podczas którego mogłam bardziej wzrosnąć w objawieniu ojcowskiego serca Boga i tego kim jestem w Chrystusie.
Nauczanie o dwóch drzewach w ogrodzie Eden dało mi nowe spojrzenie na otaczającą mnie rzeczywistość i możliwość skorygowania własnych zachowań, by móc zejść z drzewa poznania dobra i zła.
Prosty obraz z trzech ustawionych krzeseł, który wyrył się w mojej głowie i to, że zawsze mogę wrócić do domu – jest dla mnie dużą zmianą w sposobie myślenia.
Przez cały pobyt czułam się przytulana przez Tatę Boga i odczuwałam podczas całej szkoły akceptację i miłość ze strony wszystkich uczestniczących, zarówno prowadzących, jak i uczestników.
Przesłanie o ojcowskim sercu Boga jest dla mnie osobiście odpowiedzią na moją modlitwę.
Jakiś czas temu poprosiłam w modlitwie, by Jezus objawił mi serce Ojca i by objawił mi Swoje serce. Od tamtej modlitwy widzę, jak Duch Święty wiernie przynosi do mojego życia to objawienie.
Zmienił obraz Boga Ojca z bardzo odległego, Kogoś kto siedzi na Swoim tronie i tylko patrzy co robię źle, by wyciągnąć konsekwencje, na Kogoś kto mnie kocha bezwarunkowo, kto jest ze mnie dumny i Kto chciał, bym przyszła na ten świat. Głównie, dzięki spotkaniom w marcu 2024 w szkole Spotkanie z Ojcem i teraz w październiku 2024 w szkole podczas Wzrastania w synostwie, widzę jak wiele we mnie się zmieniło. Puściły jakieś blokady, których nawet nie potrafię nazwać, ale czuję wolność.
Uczucie, że Bóg mnie akceptuje, że jestem Jego ukochaną córeczką (synem), że jest ze mnie dumny i że NIC NIE MUSZĘ – przyniosło wolność do mojego życia.
Dziękuję Bogu i Wam za Waszą służbę, za to, że dzielicie się objawieniem o Ojcowskim Sercu Boga w świecie, który niestety jest sierocym światem, ale to może się zmienić. Świat może usłyszeć, że Bóg Ojciec kocha nas na tak bardzo, jak kocha Swojego Syna Jezusa Chrystusa.
Zacznę od historii, jak w ogóle rozpoczęła się moja przygoda z Bogiem. Dorastałam w domu, gdzie nie było za dobrze. Alkohol był codziennością, a towarzyszyła mu przemoc – zarówno fizyczna, jak i psychiczna. Pamiętam, jak moja mama przykucnęła przede mną i moją siostrą, gdy szykowałyśmy się do szkoły, i powiedziała: „Jeśli komuś powiecie, co dzieje się w domu, to zabiorą was do domu dziecka i rozdzielą". Strach towarzyszył mi każdego dnia. Bałam się, że jakiś pedagog zaprosi mnie na rozmowę i zacznie wypytywać.
Mając 7-8 lat, na lekcji religii usłyszałam od nauczycielki, że Bóg jest wszędzie i chce być naszym przyjacielem. Pomyślałam wtedy, że skoro On wszystko widzi, to mogę Mu powiedzieć o wszystkim. Pamiętam, jak usiadłam na moim piętrowym łóżku i wyobraziłam sobie, że On siedzi obok mnie. Zaczęłam z Nim rozmawiać. Wiedziałam, że jest dobry. Kiedy czegoś potrzebowałam, Bóg odpowiadał – dostawaliśmy worek ubrań, gdy brakowało spodni, a karton z jedzeniem, gdy mówiłam Mu, że w lodówce jest pusto.
Od tamtego czasu szłam za Bogiem, ale moja droga była pełna zranień i odrzucenia, które towarzyszyły mi od narodzin.
Pierwszy raz na szkołę przyjechałam 2,5 roku temu. Byłam wtedy w krytycznym stanie – cierpiałam na depresję i miałam myśli samobójcze. Przed przyjazdem leżałam skulona na łóżku, wołając do Boga, żeby mnie zabrał, bo nie miałam siły tu być. Mówiłam Mu, że nie chcę Jego miłości, że nie chcę być przez Niego kochana.
Na szkole pojawił się Irek, który – dzięki Bogu – wziął mnie pod swoje skrzydła. Na początku mnie to denerwowało i nie rozumiałam, dlaczego ciągle mnie przytula i mówi mi dobre rzeczy. Było to dla mnie obce i niewygodne.
Bóg zaczął działać przez niego, pokazując mi, że przyjęłam odrzucenie, przez co nie byłam w stanie przyjąć Jego darów. Przez Irka Bóg pokazał mi kawałek swojej miłości i dał mi radość z przyjmowania uścisków od innych ludzi. To, co wtedy się wydarzyło, było przełomem w moim życiu.
Na jednej z sesji podeszła do mnie Ingrid, dotknęła moich ramion i powiedziała: „Spójrz na mnie". Nie byłam w stanie tego zrobić. Powtarzała to kilkakrotnie, aż w końcu podniosłam głowę i spojrzałam jej w oczy. Wtedy zrozumiałam, że przede mną nie stoi już Ingrid, a sam Bóg, który powiedział: „NIE JESTEM TAKI JAK TWÓJ OJCIEC".
Niesamowite słowa, prawda? Wiedziałam to w głowie, ale moje serce nie potrafiło tego przyjąć. ( to zrozumiałam dobitnie na tej szkole w październiku, gdy sesje miał Mark)
Po tej szkole próbowałam napisać list do mojego taty, ale był on pełen nienawiści. Nawet nie mogłam napisać „kocham cię" – wywoływało to we mnie złe emocje. Dopiero pół roku temu udało mi się napisać list bez nienawiści, który wręczyłam tacie w dniu mojego ślubu. Jednak do tej pory go nie przeczytał.
Pomimo tego, że wróciłam zmieniona i napełniona miłością Boga Ojca, wciąż ciągnęło się za mną wiele spraw.
Przed przyjazdem na tę edycję szkoły w październiku czułam ogromną złość i nie potrafiłam rozmawiać z Bogiem. Moje modlitwy sprowadzały się do płaczu i złości. Mogłam modlić się o innych i otrzymywać odpowiedzi, ale miałam problem, by przyjść do Boga ze swoimi sprawami. Jadąc do Mikorzyna, byłam podekscytowana, wiedząc, że to będzie dobry czas. Ale gdy tylko weszłam do hotelu, chciałam wyjść i wrócić do domu. Pojawił się ogromny ból i smutek. Bóg od razu zaczął działać, pokazując mi, że moja złość to w rzeczywistości smutek.
Było mi ciężko, gdy inni przyjmowali to, co Bóg miał dla nich, a ja nie mogłam. Mój obraz Boga zasłaniał mi mój ojciec. Podczas sesji pocieszenia czułam blokadę, ale w sercu słyszałam, że mam usiąść na „krześle, gdzie siedzi Bóg". Po wewnętrznej walce zrobiłam to i doświadczyłam uwolnienia, dzięki czemu mogłam przyjąć Boże pocieszenie. Całym ciałem czułam, że Bóg mnie przytula i pociesza.
Podczas jednego ze spacerów usiadłam na huśtawce i nagle poczułam, że to sam Ojciec mnie buja. Przypomniał mi obietnicę, którą dał mi 6 lat temu – że zabierze ode mnie wszystko, co odbiera mi radość. Poczułam, że tak się dzieje, choć wiedziałam, że to proces. (A ja nie przepadam za długimi procesami).
Wracając, spotkałam Łukasza, którego chciałam minąć, mówiąc, że wszystko jest w porządku, ale on mnie przytulił i powiedział, że Bóg jest ze mną w każdej chwili, mam się nie martwić i że wróciłam do DOMU. Bardzo potrzebowałam tego zapewnienia.
Ostatniego dnia wracałam później niż inni, bo osoba, z którą miałam jechać, chciała zostać dłużej. Zdecydowałam się na jeszcze jeden spacer nad jezioro. Zadzwoniłam do mamy, ale odebrał mój tata. Powiedział, że wczoraj przeczytał mój list. Płakał, mówił, że mnie kocha i zawsze będzie kochać, że nie przeżyłby tego, gdybym sobie coś zrobiła. Opowiedział mi też, że kiedy się urodziłam, a lekarze zastanawiali się, czy mnie ratować, czy nie, to że wszystko się tak potoczyło dobrze i że to zasługa Tego na Górze. Była to najdłuższa rozmowa, jaką kiedykolwiek odbyłam z moim ojcem. Usłyszałam od niego historie o jego relacji z rodzicami, o których nigdy wcześniej nie mówił.
Przede mną pewien proces, ale ja się nie boję, bo jestem Jego córka.
Bardzo, ale to bardzo Wam dziękuję, że organizujecie takie szkoły. Jestem wdzięczna za każdego z Was i za to, jak się dzielicie tym, co Bóg Wam objawił i za wasze piękne, wielkie ♥️
Chcę podziękować za możliwość bycia, po raz kolejny, na Szkole, za rozmowy, za to, że masz siłę i chęci, by być z nami.
Przyjeżdżam za każdym razem z otwartą buzią, spragniona Bożej obecności, miłości i przypomnienia o statucie dziecka Ojca. Wracam za każdym razem ukojona, pocieszona, wzmocniona i rozkołysana miłością naszego Taty. Wciąż na nowo uczę się mówić o Nim w taki sposób.
Potrzebowałam tego przypomnienia i zachęty do życia w tej Miłości, do życia nią, do podniesienia głowy do góry i powstania z kolan, nie w pysze, ale w poczuciu bezpieczeństwa
i zaufania. Skoro Bóg jest moim Tatą, to naprawdę już czas, żebym przestała się bać, bym przestała żyć w poczuciu niekompletności, gorszości. Jestem córką Stworzyciela świata, właściwie przez duże "c" i to nadaje mi wartość. A więc czas, bym przestała się bać ocen, komentarzy, osądów. Jestem Córką. To wystarczy, by po prostu żyć.
W moim przypadku Tato przygotował dla mnie coś niesamowitego. Wcześniej - w miłości i wolności pozwolił mi iść swoją drogą. Widziałem, że to nie jest Jego droga, ale uwikłanie w światowe sprawy było straszne. Czułem, że dłużej tak nie mogę, ale w swoich wysiłkach przegrywałem. Na szczęście jako ten, który zna ofiarę Jezusa na krzyżu, nie straciłem relacji z Tatą. Była inna niż dziś, skalana przeze mnie, ale wiedziałem, byłem pewien, że On ciągle czeka na mój powrót. Byłem jak ten "młodszy syn"... Przed przyjazdem do Mikorzyna posypało mi się zdrowie (z remisji przewlekłej choroby przeszło w ostry nawrót), a także wydarzyło się kilka faktów powodujących, że przyjechałem na szkołę bardzo słaby, resztką sił, połamany psychicznie/ emocjonalnie. W tym braku sił byłem gotów słuchać Taty, czułem Jego oddech na karku i wiedziałem, że coś się wydarzy.
I tak się stało !!! Najpierw Tato wlał we mnie taką miłość, że do dziś nie mogę w pełni dojść do siebie (nawet osoby, które spotykam mówią, że jestem teraz "jakiś taki spokojny"). Tego dnia wreszcie poczułem to co rozumiałem wcześniej (TOŻSAMOŚĆ SYNA) i co podejrzewałem, że jest moim problemem (DUCH SIEROCY). Tato BEZPOWROTNIE zabrał tego ducha i wlał w moje serce tożsamość bycia Jego synem. Czuję, jakbym nawrócił się ponownie. Perspektywa nowej tożsamości (wcześniej była tylko "rozumowa", dziś jest w sercu) jest czymś, co zmienia WSZYSTKO! Dziś nic nie jest takie samo jak wcześniej. Ja naprawdę - jako eks-sierota - już niczego nie muszę udowadniać. Jest cudownie!!
Na własne oczy widziałam jak osoby były bardzo dotykane przez Ducha Świętego i ile przełamania wniosło nauczanie o matkach i ojcach oraz pisanie listów. To było niezwykłe doświadczenie.
Dlaczego zdecydowałam się przyjechać i wziąć udział w szkole? Ponieważ jak wszyscy wiemy Bóg nas, mnie kocha ale... właśnie dla tego "ale" chciałam być w tej szkole. Słuchać, że Tata w niebie "kocha mnie" . Potrzebowałam usłyszeć to kolejny..kolejny..kolejny raz aż do nieskończoności, ponieważ od mojego ziemskiego taty nigdy nie usłyszałam słowo "KOCHAM" i już nie usłyszę, ponieważ nie ma go już z nami.
Słyszeć "kocham cię" przez całe 5 dni było jak balsam dla mojej duszy, ducha i ciała.
Weszłam w miejsce odpocznienia od swoich dzieł, ponieważ moje serce zostało uleczone, zaspokojone osobistym spotkaniem z Jezusem, który objawił mi, że nie muszę zasługiwać na Jego miłość. A serce zdrowe nie wysila się w zaspokajaniu deficytów. Ale słyszy i tutaj jest dialog serc Boga i mojego.
To głębokie doświadczanie spotkań z Bogiem jest odpowiedzią na wszystko.
"Jako wieloletnia chrześcijanka wiedziałam, że Bóg mnie kocha, że jestem jego córeczką, wiedziałam o przebaczeniu, więc przebaczałam i było mi wybaczane, byłam pocieszana i pocieszałam, kocham wolność- zawsze uwielbiałam śpiewać: "Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem", ale dopiero na Szkole Serca Ojca doświadczyłam: Jego miłości w swoim sercu, chodzenia w przebaczeniu, wypełnienia Jego pocieszeniem, wolności w moich ograniczeniach, a Jego możliwościach."
A teraz poza paragrafem; Jestem na Was bardzo "zła" ;), powiedzieliście o wszystkim, ale nie powiedzieliście jednego, że Bóg "nie skończy" z nami tylko podczas tego tygodnia. On będzie kontynuował swoje dzieło po jej zakończeniu. Z soboty na niedzielę złapał mnie silny bol gardła taki, że nie mogłam spać. Pomyślałam, że jakiś wirus mnie dorwał, co i pewnie tak było. Ból był tak duży, że musiałam coś z tym " zrobić". Więc wstałam, żeby wziąć tabletkę przeciwzapalną i witaminę c, ale pomyślałam też o "maminym/tatowym" sposobie (moi rodzice często tak robią/robili) i ukroiłam sobie plaster cebuli do ssania- ona jest bakteriobójcza, no i nie wiedziałam co mnie czeka. Jakby Ktoś położył rozżarzone węgle na moim języku, Ból był trudny do zniesienia, czułam jak sok z tej cebuli spływał po każdy kubeczku smakowym znajdującym się na moim języku w każdej jego części. To było bolesne, ale wiedziałam, że Bóg chce zmienić mój język na język Miłości i nie tylko ja tego potrzebuję, ale i On. Tak jak Bóg uchronił mnie przed "atakiem/zawałem serca" podczas szkoły, tak teraz zabrał się za język, ciekawe co będzie następne 😁😄.
To był wyjątkowy czas. Dziękuję bardzo za przywilej uczestniczenia w tym wydarzeniu.
Mimo że od 25 lat jestem osobą biblijnie wierząca, dopiero teraz odkryłam prawdziwą radość płynącą z głębokiej wiary i relacji z Bogiem, o którym dopiero od kilku dni myślę i mówię "Tatuś". Szkoła Serca Ojca pomogła naprawdę uleczyć bolesne rany, do tej pory tylko lekko zabliźnione. Sesje "nasiąkania", przytulania pozwoliły odkryć swoją prawdziwą tożsamość- już nie jestem sierotą, ale ukochaną córeczką Tatusia. Wierzę, że to początek nowego etapu w życiu, fascynującej przygody - "drogi agape".
Po szkole serca Boga mam wrażenie że po raz pierwszy na prawdę odpoczywam. W środku mam tyle spokoju, radości i miłości że nic więcej nie potrzebuję oprócz Taty. A jakieś cele i plany mogę w końcu robić bo chcę, a nie po to żeby być wartościowym.
Dziękuję wszystkim kto tworzył ten wspaniały czas i dziękuję Tacie za was 😌
Dziś rano uświadomiłam sobie co Bóg uczynił głęboko w moim sercu podczas tej szkoły. Usunął moje trzymanie się przeszłości - potem dał mi odczuć, doświadczyć Swoją uniżoną miłość - a na końcu dialog w sercu z Nim.
Dla mnie Szkoła Serca Ojca to chyba najważniejsze wydarzenie mojego życia. Czuję jakbym zbudowała nową tożsamość w oparciu o skałę, której nikt nie poruszy. Najpiękniejsze w szkole jest to, że jest to proces, który mam poczucie będzie trwał przez całe moje życie. Nasz Tato każdego dnia pokazuje mi i uczy nowych rzeczy. Szkoła zmienia priorytety w moim życiu- zaczynam dostrzegać ogromną wartość relacji w moim życiu- kiedyś nie umiałam ich budować i były dla mnie czymś trudnym teraz odkrywam jak wielkim są skarbem i że w tym relacjach mogę codziennie spotykać się z żywym Tatą.
Widzę też, że szkoła odmienia nie tylko moje życie ale też życie ludzi wokół mnie- oni widzą zmianę we mnie i mogę być dla nich autentycznym świadectwem mocy naszego Taty.
Bardzo dziękuję!